Pierwsza fala rewolucji technologicznej, związanej z pandemią COVID-19 skupiła się na stworzeniu odpowiednich rozwiązań do pracy zdalnej. Teraz czas na drugą fazę: upodobnienie pracy zdalnej do pracy tradycyjnej – tak, aby członkowie organizacji czuli się, jakby przebywali koło siebie.
Bezpieczni, wyobcowani
Odkąd wybuchła pandemia koronawirusa, a my nauczyliśmy się pracować w 100% zdalnie, zaczął doskwierać nam brak ludzi obok. Do tej pory rozmawialiśmy w cztery oczy, razem piliśmy kawę, wspólnie siadaliśmy przy dokumentach, czy na naradach. Teraz mamy w tym miejscu dziurę, którą ciężko czymś wypełnić. Dlatego pracodawcy próbują odwzorować klasyczny, biurowy tryb pracy i przenieść go do domów pracowników.
Oto 6 pomysłów na to, jak stworzyć iluzję przebywania z ludźmi podczas pracy zdalnej.
Small talk w windzie
Spotkanie nieznajomego w windzie, w kolejce do dystrybutora z wodą, czy do gabinetu szefa to okazja do konstruktywnej, nowej relacji, również na niwie biznesowej – co ma szansę przełożyć się na innowacyjność firmy. Takie „natknięcie się” np. na panią Beatkę z HR-ów proponuje aplikacja Donut. Uruchomiona w 2016 roku w Nowym Jorku usługa co kilka tygodni przedstawia pracowników innym zespołom lub działom. Otwiera bezpośrednią konwersację z osobą, z którą zostałeś/aś „sparowany/a” w Slacku, jednej z najpopularniejszych platform komunikacyjnych. Donut – zachęcony sukcesem podczas pandemii (w marcu liczba firm, korzystająca z „pączka” wzrosła z 6 do 12 tysięcy) planuje dotrzeć również do organizacji, używających konkurencji Slacka. O ile w erze przed COVID-19 zamysłem było ożywienie komunikacji i współpracy osób z różnych działów, teraz często służy do small-talku pracowników, którzy pracują „biurko w biurko”, ale nie mieli jeszcze okazji się poznać, warto więc im zorganizować „wirtualną kawę”.
Ploty w „socjalnym”
Na ciekawy pomysł wpadli twórcy aplikacji Hallway. Codziennie, w określonych godzinach, otwierany jest 10-minutowy chat, do którego można dołączyć. Ta regularność przypomina przerwę lunchową w pokoju socjalnym, gdzie w swobodnej atmosferze – przy kanapce, herbacie i rozmowach o sprawach niezwiązanych z pracą – warto odetchnąć i wspólnie „podładować baterie”. Oczywiście, można zarówno inicjować własne, mniejsze chaty, jak i skorzystać z możliwości losowo wybieranej godziny połączenia. Aplikacja jest prosta i została stworzona w 4 dni.
Zmieszczę się obok Ciebie?
Pewnie, że się zmieścisz. Twój sąsiad, który na ekranie siedzi podczas spotkania „koło ciebie”, łączy się z innego miasta, a ty właśnie korzystasz z trybu „together” w MS Teams. Zarówno on, jak i ty zostaliście „wycięci” (spokojnie, chodzi o obraz z kamerki, nie o stanowisko) i osadzeni we wspólnym kadrze, który do złudzenia przypomina naradę w sali konferencyjnej. Nie chodzi tu tylko o samopoczucie pracowników. To wszystko przekłada się na ich kreatywność – wg badań nowe pomysły i projekty w organizacjach często pojawiają się, gdy pracownicy siedzą razem na niezobowiązujących lunchach lub chociażby właśnie w pomieszczeniach konferencyjnych.
Burza mózgów i karteczki samoprzylepne
Nie tylko podczas przerwy na kawę warto mieć poczucie, że nie jest się zostawionym samemu sobie – że mamy wsparcie zespołu i skupiamy się razem na określonym projekcie. Z takiego założenia wyszli twórcy programu Miro, zintegrowanego m.in. z platformą MS Teams narzędzia do burzy mózgów. Jego pierwotna wersja składała się jedynie z białej tablicy i wirtualnych karteczek samoprzylepnych, zaś teraz jest to już rozbudowana platforma do zarządzania pomysłami. Jednym z przydatnych narzędzi, wprowadzających niezbędną w brainstormingu dyscyplinę, jest licznik czasu. Tak jak w przypadku Donuta, Miro podczas pandemii podwoił liczbę użytkowników.
Konferencja – idziesz na wykład, czy pogadamy przy piwie?
A gdyby tak stworzyć trójwymiarową rzeczywistość wirtualną, w której – przy pomocy swoich awatarów – bierzemy udział w sesjach szkoleniowych, korzystając zarówno z wyświetlanych materiałów, jak i… możliwości pogadania na osobności z koleżankami i kolegami z działu? Zapewne takie pytania zadał sobie Eddie Obeng, profesor Henley Business School na Uniwersytecie Reading w Wielkiej Brytanii, który wiele lat temu stworzył narzędzie Qube po to, aby zwiększać kompetencje kadr kierowniczych. Zaprojektował trójwymiarowy kampus przypominający kreskówkę, wypełniony salami konferencyjnymi, ogólnodostępnymi pomieszczeniami, a także zielonymi terenami na świeżym powietrzu, z rozrzuconymi wokół gigantycznymi ekranami wideo i białymi tablicami. Awatary mogą podejść, uścisnąć sobie dłonie, a następnie np. przeprowadzić prywatną rozmowę na uboczu (przy stolikach/pufach), której inni nie słyszą. Qube jest obecnie używany choćby przez Fujitsu i Deloitte. Co ciekawe, awatary mają obecnie mocno abstrakcyjną fizjonomię – głowy zostały zastąpione przez klocki, jak u ludzików Lego. Pierwotne podobieństwo wirtualnych postaci do ludzi dekoncentrowało pracowników, którzy byli zbyt skupieni zarówno na swoim wyglądzie, jak i wyglądzie innych.
Jakby co, krzyknij – podejdę
Na koniec czas na zaprezentowanie rozwiązania, które jest mocno kontrowersyjne i nie wszystkim przypadło do gustu. Nazywa się Sidekick i jest portalem video opartym na tabletach, który – w godzinach twojej pracy – powinien być zawsze włączony. W tle wzajemnie słyszycie, a kątem oka widzicie, co aktualnie każda/każdy z was robi. Jeśli czujesz potrzebę nawiązania bezpośredniego kontaktu, po prostu podchodzisz do ekranu. Przed pandemią program instalowany był na 55-calowych wyświetlaczach, teraz firmy instalują je przede wszystkim na tabletach.
Oczywiście, cisną się na usta pytania: Czy to jeszcze narzędzie do podniesienia morale, czy już mniej lub bardziej dobrowolna inwigilacja? Czy twoje dziecko wie, że ryczy nie tylko u Ciebie w domu, ale też u twojego szefa? Czy wyłączenie urządzenia o 16:55 przyprawi ci etykietkę bumelanta? Niektórzy pracownicy uznali Sidekicka za zbyt ingerujące w prywatność i zdarza im się… zaklejać kamerę tableta.
Kontakt wzrokowy – pracownik wzorcowy?
W ostatnich tygodniach firmy, tworzące rozwiązania do pracy zdalnej, dwoją się i troją, aby była ona bardziej „uczłowieczona”. Czy wyznaczony przez powyższe narzędzia kierunek jest słuszny? Czy któraś z aplikacji ma zadatki na „hit”, który pomoże pracownikom poczuć się „bliżej siebie”? A może powoli adaptujemy się do takich a nie innych warunków funkcjonowania w organizacjach i opisane tu metody są jedynie chwilową fanaberią, która nie będzie nam tak naprawdę potrzebna i bez której poradzimy sobie znakomicie?
Ciężko nam się na ten temat wypowiedzieć jednoznacznie, ale na pewno możemy podyskutować – zapraszamy na nasze profile społecznościowe!
Marcin Kapuściński – Transition Technologies MS S.A.