Zapraszamy na ostatnią część rozmowy z Pawłem Fleischerem, Business Development Managerem w TTMS. Tym razem skupimy się na nieoczywistych zależnościach między sektorem obronnym a komercyjnym.
Marcin Kapuściński: „W rzeczywistości wiedza i talent znajdują się głównie w świecie komercyjnym” – ocenił Brian Schimpf, współzałożyciel i dyrektor generalny Anduril Industries, firmy zajmującej się sztuczną inteligencją, która koncentruje się na obsłudze zamówień militarnych. Dodał też, że „bardzo niewielu ludzi, którzy są ekspertami w zakresie wiodących technologii, udaje się do tradycyjnych firm zbrojeniowych.” Czy również uważasz, że zasoby ludzkie są kluczowe, jeśli chodzi o pogłębiająca się lukę technologiczną pomiędzy sektorem cywilnym a wojskowym?
Paweł Fleischer: Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem Briana Schimpfa. Doświadczając pracy i rozmawiając z wieloma osobami z sektora obronnego oraz kosmicznego stwierdzam, że jest to ekosystem, w którym eksperci przechodzą między organizacjami – przemysłem obronnym, przedsiębiorstwami z Doliny Krzemowej – Tesla, Google itd. – a społecznością akademicką. Kluczowym elementem jest sama motywacja ekspertów oraz ich zainteresowania. Trudno nie zgodzić się, że projekty realizowane przez firmy Google, Microsoft, SpaceX lub Netflix mogą zachęcić wielu programistów oraz ekspertów ze względu na możliwość pracy z nowoczesnymi technologiami i korzystniejszymi warunkami zatrudnienia. Z drugiej strony należy zauważyć, że organizacje typu Netflix lub SpaceX posiadają inną kulturę pracy niż koncerny zbrojeniowe. Upraszczając możemy przyjąć, że praca w SpaceX jest bardziej zwinna i pracochłonna niż na przykład w koncernie Lockheed Martin, który jest potężną organizacją i opiera się w większości na modelu pracy opartym na Waterfall. Dodatkowo należy pamiętać, biorąc pod uwagę na przykład firmę SpaceX, że przez pierwsze 10 lat jej funkcjonowanie było zapewnianie w 20% ze środków Elona Muska oraz prywatnych inwestorów, natomiast w 80% z finansowania pochodzącego z NASA. Na samym początku wynagrodzenie było tam niższe oraz warunki mniej korzystne niż u pozostałych podmiotów sektora kosmicznego. Trzeba też zauważyć, że de facto zatrudnieni inżynierowie pracowali w dużej mierze przez długi okres na rzecz administracji państwowej.
Należy też zdawać sobie sprawę, że głównym odbiorcą rakiet SpaceX są organizacje rządowe – agencje kosmicznę, resorty obrony. Dopiero na kolejnym miejscu znajdują się podmioty prywatne, które korzystają z rakiet SpaceX przy wynoszeniu swoich satelit. Jednak na koniec dnia okazuje się, że wyniesione satelity również realizują zadania i usługi świadczone dla administracji państwowej różnych państw na świecie. Dlatego moim zdaniem kluczowym elementem pracy w danej organizacji jest chęć realizacji ciekawego projektu niż same warunki zatrudnienia.
Jak jest w innych krajach?
Problem z pozyskaniem odpowiednich kadr inżynierskich dotyka nie tylko przemysłu obronnego USA, ale szeregu innych sektorów gospodarek państw rozwiniętych, które to sektory wymagają kompetencji technicznych. Wynika to z prostego faktu szybszego rozwoju technicznego świata w stosunku do realnych zasobów inżynieryjnych jakie posiadamy. Należy też zauważyć, że mamy na świecie duże zasoby inżynierów, którzy znają starszą technikę, a która w przypadku młodszej generacji nie jest już nauczana. Tutaj należy wspomnieć chociażby o polskim przykładzie z Doliny Lotniczej, gdzie w latach 2010-2015 nastąpiła wymiana pokoleniowa w zakładach, w związku z przejściem na emeryturę starszych pracowników. Młodsze pokolenie miało wyraźne problemy z obsługą właśnie tej starszej techniki wykorzystywanej w sektorze lotniczym. Przedsiębiorca stoi wtedy przed dylematem: czy dokonywać modernizacji parku maszynowego, czy przeszkalać personel w obsłudze starszego? Za drugi przykład niech posłużą Stany Zjednoczone, gdzie Departament Obrony od wielu lat boryka się z problemem wymiany oprogramowania oraz urządzeń w Strategicznym Zautomatyzowanym Systemie Dowodzenia i Kontroli, odpowiedzialnym za kontrolę i utrzymanie sił nuklearnych. System wykorzystuje komputery IBM Serii 1, które zostały wyprodukowane w 1976 roku. Niewiele osób posiada wiedzę, ale również zainteresowanie, aby rozwijać kompetencje w tak niszowej technologii.
Przed jakim największym wyzwaniem stoi młoda kadra, zainteresowana pozyskaniem wiedzy w tym obszarze?
Musi przede wszystkim znaleźć odpowiednie miejsce do nauczenia się systemu starszej generacji, a z drugiej strony musi zadać sobie pytanie, czy pozyskana wiedza okaże się przydatna na późniejszym etapie pracy zawodowej. Amerykanie stoją przed wyzwaniem wymiany systemu oraz urządzeń dla całej triady nuklearnej. Szacują, że prawie 90% systemów powinno zostać zmodernizowanych w oparciu o współczesną technologię. Trzeba pamiętać, że nowy system i urządzenia muszą być niezawodne i być odporne chociażby na ataki z cyberprzestrzeni. Poprzez modernizację możemy sobie wyobrazić przypływ nowych kadr inżynieryjnych do przemysłu obronnego oraz bezpośrednio do Departamentu Obrony, które posiadają doświadczenia w np. sztucznej inteligencji/nauczaniu maszynowym, które to z kolei wykorzystywane są m.in. w tychże systemach. Tym samym po części zostanie rozwiązany wspomniany przeze mnie problem pozyskiwania wiedzy przez młodsze pokolenie inżynierów.
Jeff Bezos, dyrektor generalny Amazona stwierdził, że jeśli z jakiegoś powodu duże firmy technologiczne odwrócą się od Departamentu Obrony USA, cyt. „ten kraj będzie miał kłopoty”. Oczywiście, mówiąc w imieniu branży technologicznej, jest trochę w innej pozycji niż bliźniacza branża np. w Chinach i Rosji, gdzie instytucje podległe rządom forsują technologie bez względu na aprobatę firm, inżynierów, czy obywateli. Jak bardzo innowacje w zbrojeniówce uzależnione są od sektora komercyjnego, cywilnego?
Wypowiedź Jeffa Bezosa należy rozpatrywać w kontekście przegranej AWS w przetargu na chmurę obliczeniową dla Pentagonu, wartym 10 mld $. Z perspektywy AWS była to dotkliwa porażka, biorąc pod uwagę przychody firmy, jednak z perspektywy całego Amazonu już nie. Stąd wynika gorzka wypowiedź Bezosa. Czy ma on rację? Uważam, że branża technologiczna w każdym kraju dużo zawdzięcza administracji państwowej. W szczególności kiedy sprzyja rozwijaniu innowacyjnych technologii poprzez zachęty fiskalne, przejrzyste prawo, wspieranie rozwoju kadr, itd. W Stanach Zjednoczonych koncerny Microsoft, IBM, HP wyrosły dzięki inwestycjom i programom rządowym, w tym dedykowanym dla rozwoju technologii obronnych oraz kosmicznych. Trzeba zauważyć, że jedynie efektywnie zarządzana administracja państwowa jest w stanie długoterminowo podtrzymywać wydatki na dany obszar gospodarki lub technologię, tym samym umożliwiając rozwój innowacyjnych produktów/usług a na koniec osiągnięcie zysku.
Ciężko sobie w ostatnich latach – w dobie start-upów i wsparcia venture capitals – wyobrazić aż taką konieczność sięgania po państwowe pieniądze.
Dopiero od dekady widzimy pojawienie się nowych graczy na rynku technologicznym, takich jak Alphabet, Apple czy Facebook, które w mniejszym stopniu wyrosły na programach rządowych. Wciąż jednak trzeba pamiętać, że wykorzystywały wsparcie państwa i nadal z nim współpracują, chociażby poprzez kooperację z agencjami wywiadowczymi. Współpraca ma jednak zupełnie inny charakter i nie jest związana z rozwojem innowacyjnych technologii stricte wojskowych, lecz potrzebami zapewniania bezpieczeństwa narodowego – czy to w obszarze bezpieczeństwa energetycznego czy zdrowia. W tym aspekcie już stoimy przed wyzwaniem, czy „nowe korporacje” kontrolują rządy i obywateli, czy na odwrót – są one kontrolowane przez rządy.
Wracając do Twojego głównego pytania, czy innowacje w sektorze obronnym i wojsku są uzależnione od sektora cywilnego, odpowiem twierdząco. Należy jednak pamiętać, że innowacje przepływają między sektorami. Obecnie ze względu na potrzebę modernizacji oraz wymiany uzbrojenia i sprzętu wojskowego, pamiętającego jeszcze czasy zimnej wojny, istnieje możliwość dokonania przeskoku technicznego. Wspominałem na początku naszej rozmowy, że wojsko jest zainteresowane w szczególności wykorzystaniem sztucznej inteligencji/nauczania maszynowego. Sektor IT wespół z branżą motoryzacyjną prowadzą najbardziej zaawansowane prace, które mogą zostać wykorzystane w sektorze obronnym, chociażby do stworzenia autonomicznego lądowego wozu bojowego. Nauczanie maszynowe zaimplementowane na pojeździe mogłoby spowodować ograniczenie liczby członków załogi tego pojazdu, a wręcz zezwolić na bycie „autonomiczną taksówką dla żołnierzy” na przyszłym polu walki.
Jakie miejsce zajmuje w tym wszystkim aspekt finansowy?
Koszt rozwoju nowego zaawansowanego systemu jest obecnie wysoki, gdy tymczasem koszt zwrotu z inwestycji spada. Dlatego, resorty obronne oraz przemysł obronny poszukują techniki na rynku cywilnym, aby unowocześnić istniejące na wyposażeniu armii uzbrojenie i sprzęt wojskowy lub stworzyć zupełnie nową generację uzbrojenia. Wykorzystanie systemów autonomicznych z rynku cywilnego po dostosowaniu do potrzeb wojskowych jest idealnym przykładem. W ekosystemie innowacji związanych z wojskiem występują nie tylko technologie spin-off (czyli będące wynikiem prac realizowanych bezpośrednio dla resortów obrony i mających zastosowanie na rynku cywilnym) czy technologie spin-on (czyli technologie opracowane na rynku cywilnym, a zaimplementowane w środowisku wojskowym). Obecnie trendem jest takie poszukiwanie synergii między techniką wojskową i cywilną, aby doprowadzić do swoistej fuzji i stworzenia nowych rozwiązań.
Jakie podałbyś ostatnie przykłady adaptacji technologii w drugą stronę, które poznaliśmy w ostatnim czasie – z sektora zbrojeniowego do komercyjnego? Wielu z dzisiejszych użytkowników np. kuchenek mikrofalowych (wyłoniły się z technologii wojskowej, opracowanej podczas II wojny światowej), czy dronów (pierwotnie wyprodukowanych wyłącznie dla wojska) nie zdaje sobie sprawy z ich genezy.
Koncentrując się na wspomnianej przeze mnie fuzji środowiska cywilnego oraz wojskowego, możemy przytoczyć szereg projektów realizowanych i wspieranych przez DARPA, które odnajdują swoje zastosowanie na rynku cywilnym. Jednym z przykładów jest „Embody”, będące techniką zaimplementowaną do regeneracji urazów ścięgien i więzadeł przy wykorzystaniu nowatorskiego podejścia biofabrykacji na bazie kolagenu. Nie tylko osoby uprawiające sport odnoszą urazy, ale również żołnierze. Następny projekt wart wspomnienia to „Tasso”, obejmujący urządzenie do samodzielnego pobierania próbek krwi na żądanie personelu medycznego lub pacjenta – jest to kolejna możliwość podwójnego zastosowania. Z kolei projekt „ADAPTER” bada możliwości ograniczenia wpływu tzw. jet lag na człowieka. Amerykanie posiadający rozbudowaną sieć baz wojskowych na całym świecie borykają się z problemem obniżonej gotowości żołnierzy do działania po przybyciu do docelowego miejsca pobytu. Umożliwienie kontroli nad własną fizjologią pozwoli wprowadzić odpowiednią terapię w celu obniżenia niedogodności z tym związanych i umożliwi łatwiejszą oraz szybszą aklimatyzację w nowym miejscu.
Nie tylko żołnierze cierpią na jetlag…
Dokładnie. Nie muszę wyjaśniać, że z pewnością branża turystyczna oraz osoby często podróżujące w celach biznesowych byłyby bardzo zainteresowane zastosowaniem tego rozwiązania. Możemy więc zaobserwować realizację wielu projektów, które mają za zadanie nie tylko zapewnienie ochrony zdrowotnej żołnierzowi na polu walki, ale również cywilom podczas codziennego funkcjonowania.
Czy jest miejsce na projekty, które od samego początku w założeniu mogłyby mieć podwójne zastosowanie?
Tak, sektor obronny oraz ośrodki badawcze pracują nad wieloma takimi projektami. Nie tylko koncentrują się na wytworzeniu nowego produktu, ale również zajmują się badaniem zjawisk oraz zachodzących procesów w społeczeństwie czy miejscach pracy. DARPA bada i testuje wpływ mieszanych zespołów człowiek-maszyna na wydajność pracy. Dotychczas badania koncentrowały się na typowo technicznych projektach, związanych z rozwojem sztucznej inteligencji i architektury systemów. Słusznie stwierdzono , że w niedalekiej przyszłości nieodzowna będzie metodologia potrzebna do budowy zespołów, w których będą wykorzystywani ludzie oraz maszyny/systemy wyposażone w AI. Potencjalne wyniki badań mogą doprowadzić do zmiany w dotychczasowym sposobie pracy w wielu branżach, w tym IT.
Zahaczmy od aspekt moralny: wielu komercyjnych gigantów publicznie sprzeciwiało się wykorzystywaniu ich produktów do działań wojennych, czy tez innych zastosowań, które uważają za nieetyczne. Latem 2018 roku Google wycofał się z projektu Maven Departamentu Obrony USA, który wykorzystuje sztuczną inteligencję do kierowania atakami dronów, po tym, jak tysiące pracowników oświadczyło, firma „nie powinna zajmować się wojną”. Korporacja zareagowała, publikując zestaw zasad etycznych, dotyczących sztucznej inteligencji, w których nakreśliła swoje poglądy na temat odpowiedzialnego rozwoju AI, a konkretnie stwierdziła, że nie będzie projektować ani wdrażać sztucznej inteligencji do broni. Czy udało im się tę granicę wyznaczyć na tyle trafnie, że podpiszą się pod nią inne firmy, gotowe do współpracy ze zbrojeniówką?
Trzeba podkreślić, że Google zawiesiło swoją współpracę w ramach projektu Maven, który miał stworzyć narzędzie do rozpoznawania obrazów rejestrowanych przez bojowe systemy latające. Wskutek wewnętrznego sprzeciwu pracowników Google oraz społeczności eksperckiej zadecydowano o wycofaniu uczestnictwa w tym projekcie, gdyż stwierdzono, że opracowywane narzędzie będzie wykorzystywane w celach ofensywnych, a tym samym w celu pozbawiania ludzkiego życia. Choć projekt Maven nie zakładał wykorzystania oprogramowania Google do pilotowania lub aktywnego udziału w jakiejkolwiek formie działań wojennych z użyciem dronów, Google dostarczał narzędzia i wiedzę specjalistyczną. Do tej pory jednak nie poznaliśmy skali zaangażowania Google w projekt.
Ile Google mógł zyskać na tym przedsięwzięciu?
Wejście Google w rozwój sztucznej inteligencji na rzecz systemów bezzałogowych mogło przynieść przychody na poziomie 250 mln $ rocznie. Pomimo całego zamieszania Google nie zawiesiło swojej działalności w sektorze obronnym i bezpieczeństwa. Poprzez swój venture capital – Gradient Ventures – wspiera firmy, które realizują projekty dla sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w tej samej technologii. Cogniac, jedna z firm w portfelu Gradient Ventures, dostarcza oprogramowanie do przetwarzania dla Wojsk Lądowych USA w celu szybkiej analizy danych z dronów bojowych oraz dla departamentu szeryfa hrabstwa Arizona, aby pomóc w identyfikacji osób przekraczających granicę USA z Meksykiem. Byłbym ostrożny w tak bardzo kategorycznym podejściu przedsiębiorstw do realizacji projektów związanych z bezpieczeństwem i obronności, a z drugiej strony widać, że istotniejsze jest uregulowanie wykorzystania sztucznej inteligencji nie na poziomie korporacji, ale prawa krajowego lub międzynarodowego.
Czy możemy przewidzieć, kiedy sztuczna inteligencja będzie powszechna na polu walki?
Wykorzystanie sztucznej inteligencji w systemach wojskowych stanowi wyzwanie dla współczesnego świata. Obecnie wiele organizacji regionalnych oraz międzynarodowych działa na rzecz ustanowienia regulacji związanych z wykorzystaniem AI, nie tylko w domenie wojskowej, ale również w innych sektorach, m.in. ochrony zdrowia czy wymiarze sprawiedliwości. Nad wykorzystaniem sztucznej inteligencji w systemach bojowych pracują zarówno mocarstwa takie jak Stany Zjednoczone, Chiny i Rosja, jak i mniejsze państwa. Na obecnym etapie prac nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak szybko na polu bitwy pojawią się wojskowe systemy AI. Politycy, eksperci oraz wojskowi wiedzą jednak, że wciąż mamy czas na osiągnięcie porozumienia i ustanowienie odpowiedniego prawa, aby uchronić świat przed lawinową proliferacją systemów bojowych z AI. Na poziomie krajowym oraz międzynarodowym muszą zostać przyjęte normy oraz zasady, które umożliwią ochronę ludności cywilnej podczas konfliktu zbrojonego, zgodnie z Międzynarodowym Prawem Humanitarnym. Autonomiczna broń w przyszłości może być w stanie zidentyfikować i zniszczyć cel bez udziału człowieka. Z tego powodu proponowane jest wspomniane przeze mnie wcześniej podejście Human in the Loop, które mogłoby uchronić przed zaatakowaniem niewłaściwego celu. Wykorzystanie AI w systemach bojowych wiąże się również z ich niezawodnością i bezpieczeństwem systemów, w tym m.in. odpornością na ataki cyber. Posiadamy obecnie wiele pytań, na które musimy odnaleźć odpowiedź, ale nie na poziomie korporacji, ale właśnie organizacji międzynarodowych typu ONZ lub UE, czy też ustawodawstwa krajowego. Osoby, które dotychczas nie spotkały się z tym problemem, zachęcam do czytania literatury tzw. military sci-fi, zwłaszcza trylogii „Czerwień” Lindy Nagata lub„Burn-in”, czy „Ghost Fleet” Petera Singera oraz Augusta Cole. Przedstawiają bardzo interesujący obraz przyszłego pola walki, który jest nasycony dronami, robotami oraz systemami informatycznymi różnego rodzaju.
Sektor obronny od jakiegoś czasu wspierają rozwiązania chmurowe – Microsoft wygrał 10-letni kontrakt na obsługę chmury Pentagonu, wart 10 miliardów dolarów. Możesz powiedzieć coś więcej o Joint Enterprise Defense Infrastructure?
JEDI jest jednym z największych programów zamówień, realizowanych przez Pentagon w ostatnich latach, który został ogłoszony w 2017 roku. Program ma zapewnić dostarczenie usług chmurowych, włącznie z przechowywaniem danych, siecią, serwerami, aplikacjami i innymi usługami obliczeniowymi w modelach IaaS oraz PaaS. JEDI ma doprowadzić do modernizacji infrastruktury informatycznej Pentagonu, w którym większość urządzeń i systemów pamięta czasy końcówki zimnej wojny. Z jednej strony program zapewnia zwycięzcy długoletnią dominację jednego dostawcy dla usług chmurowych dla Pentagonu, z drugiej jednak JEDI to kolejne prestiżowe pole rywalizacji pomiędzy dostawcami rozwiązań chmurowych, czyli Microsoft, Amazon, IBM i Oracle. Dwie ostatnie firmy zostały wykluczone z postępowania w kwietniu 2019 roku ze względu na niespełnienie wymagań Pentagonu. W stawce pozostały Microsoft oraz Amazon. Ostatecznie wybrano ofertę Microsoftu, który przez kolejną dekadę będzie dostarczał infrastrukturę chmurową dla całego Departamentu Obrony.
Czy można powiedzieć, że JEDI utoruje drogę dla tego typu przedsięwzięć?
Rozstrzygnięcie programu JEDI oraz jego realizacja jest bardzo istotna nie tylko z perspektywy technicznej, ale również administracji rządowej, ponieważ ustala standardy realizacji podobnych postępowań o zamówienia publiczne Pentagonu. JEDI był dużym programem, a obecnie gra toczy się o kolejny program 10-letni, warty 11,7 mld $ – Defense Enclave Services. Program realizowany przez amerykańską Agencję Obronnych Systemów Informatycznych (DISA) ma doprowadzić do konsolidacji rozproszonych systemów sieciowych po przeszło 22 agencjach i objąć 357 tysięcy użytkowników w 309 lokalizacjach na całym świecie, co ma przyczynić się do jej uproszczenia, modernizacji i zapewnienia jej większego bezpieczeństwa. Obecnie Pentagon posiada ponad 600 osobnych kontraktów mających na utrzymanie sieci w 850 lokalizacjach, co z pewnością przy tak dużej liczbie nie jest do końca optymalne techniczne i finansowo.
Jaka jest pozycja polskiej myśli technologicznej w globalnym ekosystemie sektora obronnego i kosmicznego?
Odpowiem przewrotnie, że obecna polska myśl techniczna na skalę globalną występuje w ograniczony sposób, pomimo tego polscy inżynierowie pracują w bardzo wielu innowacyjnych projektach na światowym poziomie. Mam tu na myśli prosty fakt, że istnieje niewiele polskich przedsiębiorstw lub instytutów, które osiągnęły w ostatniej dekadzie znaczące sukcesy na tym polu, zwłaszcza w sektorze obronnym. Chciałbym zacząć od sektora kosmicznego, ponieważ jest to najmłodszy segment polskiej gospodarki, a jednak posiadający spore osiągnięcia na poziomie międzynarodowym. Za jedną z kluczowych spółek należy uznać fińsko-polską spółkę ICEYE, która działa na rynku satelitów radarowych (SAR). Firma została założona przez Rafała Modrzewskiego po zakończeniu przez niego studiów w Finlandii. ICEYE wyspecjalizowało się w projektowaniu i produkcji małych satelitów i opracowało szereg własnych rozwiązań, pozwalających dostarczyć z nich obraz o rozdzielczości 25 cm. Firma jest w stanie zapewnić klientowi zobrazowanie w ciągu 5 minut od przekazania go przez satelitę do stacji naziemnej. Wśród innych polskich podmiotów sektora kosmicznego należy odnotować firmę Astronika, specjalizującą się w projektowaniu i konstruowaniu urządzeń mechanicznych do misji naukowych, która ostatnio miała okazję wysłać penetrator do pobrania próbek powierzchni Marsa w ramach misji NASA InSight.
Mówiąc o polskim sektorze obronnym, trzeba podkreślić, że posiadamy wiele rozwiązań, które z różnych przyczyn nie znajdują nabywców poza granicami kraju. Polska myśl techniczna w obszarze obronności z pewnością może pochwalić się zaawansowanymi systemami radiolokacyjnymi. Jednym z nich jest System Pasywnej Lokalizacji (SPL) rozwijany przez PIT-Radwar, należący do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, który ma służyć do zapewniania ciągłej obserwacji przestrzeni i rozpoznania niezależnie od pracy radarów aktywnych. Cechą szczególną systemu jest brak emitowania sygnałów, co powoduje, że jest on trudno wykrywalny dla systemów przeciwnika. Kolejnym produktem będącym efektem pracy polskich inżynierów jest Zdalnie Sterowany System Wieżowy (ZSSW-30), będący bezzałogową więżą z niezbędnym wyposażeniem ogniowym, amunicją, urządzeniami celowniczymi oraz systemem obserwacji. W polskim sektorze obronnym występują również podmioty prywatne, takie jak WB Group, która od wielu lat rozwija cyfrową platformę komunikacji FONET, służącą do zapewnienia cyfrowej łączności głosowej między pojazdami wojskowymi. Rozwiązanie zezwala na zintegrowanie systemów m.in. łączności oraz komunikacji będących na wyposażeniu pojazdów wojskowych umożliwiając cyfrową łączność głosową czy sterowanie sieciami przewodowymi i radiowymi.
Marcin Kapuścinski – Transition Technologies MS S.A.
zdjęcia:
- Flickr, U.S. Department of Defense Current Photos
- Defense Visual Information Distribution Service